Na parkingu i w jego okolicy zaparkowane kilka samochodów. Na pierwszym punkcie widokowym (polana z krzyżem papieskim) kilka osób, udało się pozyskać pień do siedzenia. Do szczytu minęliśmy łącznie kilkadziesiąt osób. Na Mogielicy kolejne kilkanaście. Schodząc na polanę Wyśnikówka a potem wracając przez Mogielicę na Polanę Stumorgową mijaliśmy już dziesiątki ludzi.
Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja po zejściu na ścieżkę historyczno-edukacyjną. Tutaj pojedynczy turyści, na większości tego odcinka byliśmy sami.
Jeśli chodzi o utrudnienia, głównie występowały one na wspominanej ścieżce historyczno-edukacyjnej. Niemniej zarośnięcie szlaku było „do przeżycia” a i błota nie aż tak dużo. Potencjalnie większym utrudnieniem mogły być zakazy wstępu umieszczone w kilku miejscach przez leśników a związane z ścinką i zrywką drzewa.
Powiem szczerze, że mam mieszane odczucia związane z takimi oznaczeniami. Nie mamy do czynienia ani z parkiem narodowym ani rezerwatem. Jeśli na szlaku są prowadzone prace to powinien być zamknięty a informacja o tym fakcie umieszczona tam gdzie można wybrać alternatywną drogę. Tutaj jest komunikat na stronie nadleśnictwa, że między takim a takim dniem (tutaj ponad 4 miesiące!!!) MOŻE być zamknięty fragment szlaku.
Nie wiadomo czy i kiedy szlak będzie zamknięty, więc ryzykuj jadąc. Może uda ci się przejść, może nie. Co lepsze na tego typu informacje można natrafić po paru kilometrach trasy (raz miałem „szczęście” spotkać taką atrakcję na około 200-metrowym odcinku w środku Beskidu Sądeckiego). I co wtedy?
Trudno zatem nie odnieść wrażenia, że takie oznakowanie ma inny cel – zdjęcie odpowiedzialności z lasów państwowych, gdyby w czasie prac jakiemuś turyście coś spadło na głowę. Ostrzegaliśmy prawda? Dlaczego oznaczenie nie jest usuwane jeśli żadne prace nie są w lesie prowadzone? Myślę, że odpowiedź jest dość oczywista.