Start bardzo późno, bo około godziny 10:10, na parkingu przy polanie Trusiówka. Niebo częściowo pokryte wysokimi chmurami typu cirrus, temperatura w okolicach zera. Przez cały czas wycieczki słonecznie, chociaż momentami znaczna część nieba przysłonięta była cirrusem.
Na szczęście tego typu chmury nie przeszkadzały w napawaniu się widokami, czy to na polanie Świnkówka, Hali Gorc Kamienicki czy też z wieży widokowej na Gorcu. Aczkolwiek fotografowanie było nieco utrudnione ze względu na niższy kontrast (głównie Tatry).
Idąc doliną i później podchodząc niebieskim szlakiem (jeszcze nawet za Nową Polaną), wydawało się, że jest cieplej niż zakładały prognozy. Wyjście wyżej i w szczególności na otwarte polany, spowodowało, że wiatr szybko i brutalnie zweryfikował te odczucia. Silne, zimne podmuchy, podrywające śnieg, obniżały temperaturę odczuwalną o minimum 10 stopni.
Śnieg obecny na całej długości trasy od polany Trusiówka aż na szczyt Gorc (z drobną wyrwą przy parkingu, gdzie zapewne posypano drogę dojazdową solą). Śnieg, za wyjątkiem polan, ubity i twardy. Północne wystawy, ujemne temperatury i spory ruch na szlaku, zrobiły swoje. Z kolei na polanach śnieg mocno przewiany ale też nieco uzupełniony przez weekend (kilka centymetrów opadu). Było go jednak na tyle mało, że tutaj również nie było mowy o jakimś głębszym zapadaniu się.
Grubość pokrywy śnieżnej mocno zróżnicowana. Począwszy od kilkunastu centymetrów na ubitych fragmentach, kilkudziesięciu na odcinkach leśnych w niektórych jarach aż do ponad 60 cm przy szlaku w zaspach. Zdarzały się również miejsca, gdzie płynąca woda wytopiła śnieg praktycznie do gruntu. Podobnie np. na Hali Gorc Kamienicki, gdzie na dużej powierzchni wystawały z śniegu zmrożone trawy.
O ile można było przebyć cały dystans bez wspomagania się kolcami, to miejscami były one bardzo wskazane. W szczególności na bardziej stromych zejściach oraz tam gdzie szlak być nieco wyślizgany.