Okolice Bożego Ciała to termin, kiedy zdecydowanie należy unikać popularnych turystycznie miejsc. A co zrobić jeśli jest pogoda i ciągnie w góry? Wybrać miejsce, gdzie pojedzie mniej ludzi 🙂 Jeśli da się dojechać szybko i o rozsądnie wczesnej porze, tym lepiej.
Ponieważ pojawiła się możliwość rodzinnej wycieczki samochodowej z Śląska, dość naturalnym wyborem był Beskid Śląski lub Beskid Mały. Prawie 11 lat temu, podczas jednej z pierwszych samodzielnych górskich eskapad (Czupel i Magurka Wilkowicka), mój wzrok przykuł zbiornik przy elektrowni pompowo-szczytowej na górze Żar. Uznałem, że teraz nadszedł czas na przyjrzenie się mu z bliska.
Na górę można wjechać kolejką linowo – torową, co teoretycznie powinno niestety znaczącą zwiększyć ruch w okolicy. Na szczęście, jak to często bywa, większość osób, korzystających z tego udogodnienia ogranicza swoją aktywność do bezpośredniego sąsiedztwa górnej stacji 😉 Tak było również tym razem.
Z punktu widzenia turysty pieszego, dodatkowym urozmaiceniem wędrówki w tych okolicach są szybowce, wynoszone ze znajdującego się na zboczach góry Żar, lotniska sportowego. Z racji dobrej pogody okazji do tego typu obserwacji (i fotografowania) było aż nadto.