O ile samo wejście na Skopiec i jeśli się da to na dwa okoliczne wzniesienia (Baraniec, Folwarczna) było w planach, ze względu na przynależność do KGP, to nie było bynajmniej planowane w ten konkretny dzień.
Stąd wyjątkowo nie miałem ze sobą kijów trekkingowych ale co gorsza nie miałem też wysokich butów i stuptutów (a przydałby się w tej wodzie!). Posiadałem za to pelerynę, okazje i determinację, żeby wycieczka górska numer 250 zrealizowała się właśnie tego dnia. Skoro przejeżdżaliśmy w pobliżu i zrobiło się okno pogodowe (brak deszczu)… czemu nie skorzystać?
Skopiec mimo, że jest na liście KGP i można na nim znaleźć nawet pieczątkę, nie jest najwyższym szczytem Gór Kaczawskich. Wiedziałem, że wyprzedzają go w tym względzie, znajdujące się o rzut beretem, zarówno Baraniec jak i Folwarczna. Stąd chciałem wejść na wszystkie trzy.
Po czym wieczorem natknąłem się na wpis, który sugerował, że jeśli chodzi o określanie wysokości w Górach Kaczawskich, panuje tu jeszcze większy bajzel niż myślałem. Mianowicie wg niego, w wyniku błędnej klasyfikacji skałek na górze Okole, jej wysokość została zaniżona o kilka metrów. Co za tym idzie, to ona powinna dzierżyć palmę zwycięstwa! A Skopiec, na który pielgrzymują zdobywcy Korony, powinien znaleźć się w tej klasyfikacji poza podium 😉
Co teraz począć? Załamać się? Raczej nie 🙂 Z kilku względów.
Po pierwsze: najciekawsze dla mnie w górach jest mimo wszystko… chodzenie po szlaku. A im więcej różnych szlaków tym lepiej. Zdarza mi się oczywiście wielokrotnie iść tą samą trasą, ale to właśnie przejścia kolejnymi szlakami i widok zapełnianej śladami mapy sprawia mi największą przyjemność. Z tej perspektywy pojawienie się kolejnego miejsca, które warto odwiedzić (tutaj Okole) jest zdecydowanie zaletą a nie wadą.
Po drugie: pojęcie wchodzenia na najwyższą górę jest w wielu przypadkach… dość umowne. Co jeśli kopuła szczytowa ma rozmiar idący w dziesiątki metrów? Albo porastają ją gęste krzaki, tudzież znajdują się na niej strome skałki? Owszem, jeśli czyimś głównym celem jest postawienie stopy na rzeczywistym, najwyższym punkcie góry, to poświęci na to dodatkowy czas i wysiłek. A co jeśli na następny rok, po zimie część skałki skruszeje albo śnieg i lód usypią nową, większą o centymetr, kupkę ziemi kilkanaście metrów dalej (złośliwie w jakimś gąszczu)? Niemożliwe? To zapraszam w Góry Kaczawskie, których wierzchołki mają wysokości różniące się o metr lub dwa, porośnięte lasem.
Po trzecie: wszelkiego typu listy i zestawienia, takie jak Korona Gór Polski, są niejednoznaczne już z samej definicji. Które góry są samodzielnymi jednostkami a które nie? Gdzie są ich granice? Czy uwzględniamy wszystkie wierzchołki czy tylko te na które prowadzi szlak? Itp. Itd. A na sam koniec, jak pokazuje przykład Gór Kaczawskich, i tak kolejne pomiary mogą przewrócić takie listy do góry nogami. Albo zrobi to sama przyroda.
A na koniec, co do samej KGP, której dobór wierzchołków budzi liczne kontrowersje. Oficjalnie zaliczane są tylko te wejścia, które nastąpiły po zapisaniu się do Klubu Zdobywców KGP. Czyli w moim przypadku żadne 🙂
Czy zatem warto wchodzić na szczyty z listy? Zdecydowanie tak, bo duża część z nich jest niezwykle atrakcyjna i prowadzą na nie widowiskowe szlaki. A czasem… dają pretekst porozmawiania o ciekawostkach i kontrowersjach, które się z nimi wiążą.